Dziecko
30 centymetrów wystarczy.
Pamiętam jak w ciąży zarzekałam się, że nigdy nie popełnię tego błędu i nie będę spać z dzieckiem. Albo jak mówiłam, że będę karmić sześć, góra dziewięć miesięcy. Życie weryfikuje nasze plany o czym mogłam przekonać się już nie raz. No, ale przecież nigdy się nie nauczę, żeby nie mówić nigdy, prawda?
Jak do tej pory wszystko, co mówię z taką pewnością, kończy się na opak. O, jak np. tutaj, mówiłam, że nie lubię Walentynek i co? Teraz jest to jeden z moich ulubionych dni w roku. Ale wróćmy do naszego wspólnego spania… Od początku odkładaliśmy Antoninę do łóżeczka. Wybraliśmy super, hiper, ekstra materac, który miał być super, hiper, ekstra zdrowy dla małego kręgosłupa. Szybko jednak zaczęła spać z nami od ok. 5:00 – 6:00 rano. Później ta godzina zmieniła się na 2:00 – 3:00 i sporadycznie całe noce przespane w naszym łóżku. Od grudnia, ze względu na małe przyrosty, Antosia zaczęła sypiać z nami regularnie. Teraz już nawet nie myślimy o jej przenosinach. A łóżeczko? Świetne miejsce na trzymanie prania, którego nie zdążyłam jeszcze poukładać w szafkach 😉
Przy okazji wspólne spanie nauczyło mnie kilku przydatnych rzeczy!
30 centymetrów wystarczy
Łóżka oczywiście. Na samym początku materac 180x200cm należał wyłącznie do mnie. Później dzieliłam z TT 140x200cm, ale wtedy mieściliśmy się nawet na pojedynczej kanapie. Nie musiało być wygodnie, musiało być razem. Obecnie śpimy we trójkę na łóżku, które składa się z dwóch materacy. Tośka od pewnego czasu śpi w poprzek, a mi zostaje ok. 30 centymetrów łóżka. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że jest mi wygodnie, a rano budzę się wyspana. Ot zagadka, wcześniej sto osiemdziesiątka musiała być cała dla mnie, a ja, jak Tosia teraz, spałam w poprzek całego materaca.
Jak zaśniesz tak się obudzisz
Wcześniej spałam tak chyba tylko po imprezach, chociaż i wtedy zdarzało mi się ruszać więcej niż teraz. Na dzień dzisiejszy budzę się zazwyczaj w dokładnie takiej samej pozycji, w jakiej zasnęłam. A jeszcze niedawno całkiem normalne było obudzenie się z głową w nogach i kołdrą na podłodze.
Karmienia bez budzenia
Nawet nie wiem kiedy opanowałam umiejętność karmienia przez sen. Tosia podobno chwilę kwili i za moment jest cisza – najedzona dalej smacznie śpi. Ja rano nic nie pamiętam. Ba, czasem nawet wydaje mi się, że przespała całą noc, a później się okazuje, że to tylko moja nowa umiejętność spania podczas karmienia. Najważniejsze, że obie jesteśmy zadowolone – Tośka najedzona, a ja wyspana.
A czy w Was dziecko odkryło jakieś nowe umiejętności? 🙂